Barszcz ukraiński

barszcz ukraiński blog

Zdarza się Wam czasami, że nagle, nie wiadomo dlaczego, przypomina Wam się jakiś smak z dzieciństwa i pamiętacie go tak dobrze, jakbyście jedli to wczoraj? Miałem tak ostatnio z barszczem ukraińskim. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to zupa, której nie jada się u mnie w domu.

Barszcz ukraiński to gęsta, warzywna zupa z kapustą, burakami i fasolą. Ja zrobiłem ją na wywarze warzywnym, głównie z braku dobrego mięsa na taki bulion (najlepsze byłyby ładne żeberka). Czy ma cokolwiek wspólnego z Ukrainą? Obstawiam, że nie, ale tak naprawdę to nigdy tego nie sprawdzałem.

Składniki:

  • 2 litry bulionu (warzywnego, mięsnego, na wędzonce – wedle uznania),
  • ćwierć kapusty,
  • kilka ziemniaków,
  • 2 buraki,
  • 2 marchewki,
  • cebula,
  • mała pietruszka,
  • kawałek selera,
  • puszka białej fasoli,
  • 2 łyżeczki koncentratu pomidorowego,
  • olej do smażenia,
  • sól, pieprz, ziele angielskie, liść laurowy,
  • ewentualnie kwaśna śmietana do podania.

 

Do dzieła:

  1. Gotujemy bulion. Jeśli mamy gotowy doprowadzamy go do wrzenia. Dodajemy 2 ziarenka ziela angielskiego i liść laurowy.
  2. Do bulionu wrzucamy poszatkowaną kapustę i pokrojone w kostkę ziemniaki. Gotujemy około 20 min.
  3. Na osobnej patelni przesmażamy najpierw cebulę, a następnie starte na tarce o grubych oczkach marchewkę, buraki, pietruszkę i seler. Doprawiamy koncentratem pomidorowym i dusimy około 10 min.
  4. Wszystko wrzucamy do zupy. Doprawiamy solą i pieprzem. Gotujemy do miękkości.
  5. Pod koniec dodajemy dokładnie odsączoną fasolę.
  6. Podajemy z kleksem kwaśniej śmietany albo bez 😊

Pavlova z bitą śmietaną, kremem cytrynowym, jagodową konfiturą i granatem

beza_5

Na początek powinienem przeprosić za brak aktywności w ostatnim czasie. Nie mogę powiedzieć, że blog nie działał, bo gotowaliśmy aż garnki płonęły (czasem nawet dosłownie), zdjęcia wychodziły piękne, tylko moje pisanie gdzieś w tym szwankowało. Przy okazji sprawdzaliśmy się w nowych obszarach kuchni bez soli, cukru, zdrowo, regularnie, bezskutecznie… (if you know what I mean). 🙂

Od czego by tu zacząć – myślałem dziś. Może od tego, z czego jestem najbardziej dumny, czyli Pavlova. Nie wiem, ile razy spieprzyłem bezę zanim to załapałem, ale w końcu się udało. Sprawdziłem ponownie i nie był to przypadek, za drugim razem też wyszło idealnie.

Pavlova, ku mojemu zaskoczeniu, pochodzi z Nowej Zelandii. W tamtejszym klimacie pewnie nie jest trudno serwować ją ze świeżutkimi, tryskającymi sokiem owocami. U nas na te dobre owoce trzeba jeszcze poczekać, więc podszedłem do tego sezonowo i zdrowo. Witamina C z cytryn czy granata na pewno pomoże wygrać z polską zimą. Zresztą cały ten deser przenosi nas w odrobinę cieplejsze miejsce.

 

Składniki

Beza:

  • 6 białek,
  • 300g cukru pudru,
  • łyżka mąki ziemniaczanej.

Krem cytrynowy (więcej o nim w osobnym wpisie):

  • 6 żółtek,
  • 100g cukru,
  • 100ml soku z cytryny,
  • skórka starta z jednej cytryny.

Bita śmietana:

  • 250 ml śmietany 30%,
  • 3 łyżki cukru pudru.

dodatkowo dżem, owoce (zdajcie się na inwencję)

Do dzieła:

  1. Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni, bez termo obiegu.
  2. Białka ubijamy na sztywną pianę. Pod koniec stopniowo wsypujemy wymieszane cukier puder i mąkę ziemniaczaną. Ma wyjść sztywna, lśniąca piana.
  3. Bezę wykładamy na wyłożoną papierem tortownicę (24cm).
  4. Wkładamy do piekarnika, zmniejszamy od razu temperaturę do 150 stopni i pieczemy 90 min. Zostawiamy w piekarniku do całkowitego wystygnięcia.
  5. W czasie, gdy piecze się nasza beza, możemy zrobić krem cytrynowy. Na kąpieli wodnej ubijamy jajka z cukrem w dużej misce do momentu połączenia się składników.
  6. Wlewamy sok z cytryny i wrzucamy startą skórkę. Cały czas mieszamy aż masa zacznie gęstnieć. Uważamy, żeby nie zrobiły nam się grudki.
  7. Kiedy masa ma konsystencję przypominającą rzadki jogurt (nie spływa z łyżki) zdejmujemy z kąpieli i cały czas mieszając dodajemy kawałki zimnego masła.
  8. Odstawiamy do wystygnięcia.
  9. Ze śmietanki i cukru pudru ubijamy bitą śmietanę.
  10. Na wystudzoną bezę układamy kolejno: bitą śmietanę (beza lekko zapadnie się środkiem, o to nam chodzi). Na to krem cytrynowy. Jak już pisałem dałem konfiturę z jagód, dla kontrastu kolorystycznego. Całość obsypałem „ziarenkami” granatu.beza_4